
Indywidualne błogosławieństwo
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Poszedłem sobie dzisiaj (02.10.2019) na mszę studencką u moich jezuitów na Stysia. Biorąc pod uwagę, że dzień wcześniej miałem 40 stopni gorączki to nie wiedziałem jak długo wytrwam na tej mszy. Łaskawość Boga była ogromna, ponieważ wytrwałem na całej mszy, po której jeszcze była adoracja, różaniec i to wspomniane w tytule indywidualne błogosławieństwo. Kazanie było jakby dla mnie. Tematem głównym tego kazania było wyjście ze swoich zniewoleń, przyzwyczajeń i stereotypów. Ucieszyłem się, gdy okazało się, że będzie półgodzinna adoracja i różaniec, ale jeszcze bardziej się ucieszyłem na to indywidualne błogosławieństwo. Ci którzy mnie znają wiedzą, że jak jestem na mszy to zawsze w ostatniej ławce, ale nie gdy chodzi o adorację. Na adorację poszedłem o wiele bliżej. W momencie, gdy nadszedł czas na podchodzenie indywidualne, wyskoczyłem pierwszy jak to tylko możliwe. Tak miałem ogromne pragnienie podejścia jak najbliżej Jezusa, że nie czekałem aż ktoś pierwszy w końcu się przełamie. Nie wiele myśląc podszedłem, ze wzruszeniem w oczach do mojego Pana Jezusa Chrystusa. Podsumowując, bardzo dobrze się stało, że mimo jakiegoś lęku poszedłem na tą mszę. Z Panem Bogiem.