
Ciemność
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Zacząłem ostatnio czytać „Dzienniczek siostry Faustyny”. Pewnie sporo wpisów w najbliższym czasie będzie nawiązywało do tej książki. Już na początku były dla mnie mocne trzy fragmenty.
Pierwszy fragment:
Osiemnasty rok życia, usilna prośba rodziców o pozwolenie wstąpienia do klasztoru; stanowcza odmowa rodziców. Po tej odmowie oddałam się próżności życia, nie zwracając żadnej uwagi na głos łaski, chociaż w niczym zadowolenia nie znajdowała dusza moja. Nieustanne wołanie łaski było dla mnie udręką wielką, jednak starałam się ją zagłuszyć rozrywkami. Unikałam wewnętrznie Boga, a całą duszą skłaniałam się do stworzeń. Jednak łaska Boża zwyciężyła w duszy. (Dz 8) W pewnej chwili byłam z jedna sióstr na balu. Kiedy się wszyscy najlepiej bawili, dusza moja doznawała wewnętrznych udręczeń. W chwili, kiedy zaczęłam tańczy, nagle ujrzałam Jezusa obok, Jezusa umęczonego, obnażonego z szat, okrytego całego ranami, który mi powiedział te słowa: dokąd cię będę cierpiał i dokąd mnie zwodzić będziesz? W tej chwili umilkła wdzięczna muzyka, znikło sprzed oczu moich towarzystwo, w którym się znajdowałam, pozostał Jezu i ja. (Dz 9)
Pierwsze co było dla mnie szokiem, że Faustyna też w pewnym momencie swojego życia oddała się imprezom i próżnemu życiu. Na jednym z takich bali mimo dobrej zabawy nagle ukazał się jej Jezus. Po tym wszystkim jednak w niesamowity sposób oddała się Jezusowi na maksa. Jest to dla mnie wzór, który pokazuje mi jak można oddać się Bogu, jak można się zakochać w Jezusie.
Kolejny fragment:
Pod koniec pierwszego roku nowicjatu zaczęło się ściemniać w duszy mojej. Nie czuję żadnej pociechy w modlitwie, rozmyślanie przychodzi mi z wielkim wysiłkiem, lęk zaczyna mnie ogarniać. Wchodzę głębiej w siebie i nic nie widzę oprócz wielkiej nędzy. Widzę także jasno wielką świętość Boga, nie śmiem wznieść oczu do Niego, ale rzucam się w proch pod stopy Jego i żebrzę o miłosierdzie. Upłynęło tak blisko pół roku, a stan duszy nic się nie zmienia. Nasza kochana Matka Mistrzyni dodaje mi odwagi w tych chwilach trudnych. Jednak cierpienie to coraz więcej się wzmaga. Zbliża się drugi rok nowicjatu. Na wspomnienie, że mam złożyć śluby, dreszcz przenika moją duszę. Cokolwiek czytam nie rozumiem, rozmyślać nie mogę. Zdaje mi się, że moja modlitwa jest Bogu niemiła. Kiedy przystępuję do sakramentów św. zdaje mi się, że tym jeszcze więcej obrażam Boga. Jednak spowiednik nie pozwolił mi opuścić ani jednej Komunii św. – Dziwnie Bóg działa w duszy mojej. Nie rozumiem absolutnie nic z tego co do mnie mówił spowiednik. Proste prawdy wiary stawały się niepojęte, dręczyła się dusza moja nie znajdując nigdzie zadowolenia. W pewnej chwili przyszła mi taka silna myśl, ze jestem od Boga odrzucona. Ta straszna myśl przebiła duszę moja na wskroś. W tym cierpieniu zaczęła konać dusza moja. Chciałam umrzeć, a nie mogłam. Przyszła mi myśl – po cóż się starać o cnoty? Po co się umartwiać, kiedy to wszystko jest niemile Bogu. Kiedy o tym powiedziałam Matce Mistrzyni, otrzymałam taka odpowiedź: Niech siostra wie, ze Bóg siostrę chce mieć w niebie bardzo blisko siebie. Niech Siostra ufa bardzo Panu Jezusowi. (Dz 23)
Ostatni fragment:
W pewnej chwili usłyszałam te słowa: Idź do Przełożonej i proś żeby ci pozwoliła odprawić codziennie godzinę adoracji przez 9 dni; w tej adoracji staraj się modlitwę swoja połączyć z Matką Moją. Módl się z serca w złączeniu z Matka Moją. Módl się z serca w złączeniu z Maryją, także sraj się w tym czasie odprawić Drogę Krzyżową. Otrzymałam pozwolenie, ale nie na całą godzinę, tylko na ile mi czas pozwoli poza obowiązkami. (Dz 32)
Nawet tacy święci ludzie mieli swoje kryzysy i słabości. Jest to w jakimś stopniu pocieszające i dla mnie. Pokazuje mi to, że też mogę mieć takie dni, ale ważne abym to wszystko oddał Jezusowi. Kiedyś myślałem, że święci to na bank nie mieli kryzysów wiary, że oni idealnie zawsze wierzyli. W każdym takim dniu ciemności jest nadzieja w Bogu. U siostry Faustyny trwało to jakieś 2 lata i mogła zrezygnować ale nie poddała się. Myślę, że to jest dla mnie zachowanie, które mogę naśladować. Też czasem mam wrażenie, że Bóg mnie nie słucha, że oddalam się od Niego, jednak potem przychodzi światło i radość. Z Panem Bogiem.
no takie stany potwierdza wielu świętych „noc ducha”nie pamiętam czyja,”mistyczne miasto Boże „św.Teresy chyba też o tym wspomina,a biblia mówi że „moc w słabości się doskonali” i”złoto w ogniu wypalić trzeba”,to wszystko to to samo