Częstochowa cz. 2

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Dalszy ciąg miłego pobytu w Częstochowie. Po spowiedzi wróciliśmy do domu, aby przed 4 godzinnym wieczornym uwielbieniem odpocząć. Poszliśmy na uwielbienie i było tam cudownie. Był moment, kiedy można było podejść do Jezusa wystawionego w Najświętszym Sakramencie. Poszedłem do Niego utrudzony nerwicą, która mnie przygniata czasami. Było to cudowne spotkanie, po którym zalałem się łzami i klęczałem wpatrzony w Jezusa ze łzami na policzkach., Piękne uczucie ulgi to było. Wyszedłem trochę wcześniej zostawiając tam Kacpra i Roberta i wróciłem do Michała, który nie miał sił, aby iść na Uwielbienie. W niedzielę Michał nas poprosił o modlitwę i tu był kolejny mały cud dla mnie. Robert, który zarzekał się, że nie przejdzie wokół ołtarza na kolanach. Jednak w pewnym momencie z dyskusji wyszło, że Michał potrzebuje modlitwy bardzo. Wtedy zaproponowałem, aby tyle ile da rady przeszedł na kolanach w intencji Michała. Robert powiedział, że jak dla Michała to przejdzie na kolanach tyle ile da radę. Na koniec wracając pociągiem, znowu jak to ja musiałem im zaproponować Różaniec Święty w przedziale. Zgodzili się a w przedziale mieliśmy 3 osoby, jednego wierzącego chłopaka, dziewczynę ateistkę i dziewczyną jak się okazało też wierzącą. Podczas modlitwy ta właśnie druga dziewczyna po cichu z nami się modliła to było piękne. Potem bardzo ciekawą dyskusję troczyliśmy z tą ateistką i jej opowiadaliśmy jak wielka jest miłość Boga do nas ludzi i jak nas zmienia. Czy przybliży ją to do Boga nie wiem, wiem jednak, że nawet takim prostym gestem jak modlitwa w pociągu dajemy świadectwo wiary. Mimo braku odwagi, musimy się przełamywać, ponieważ innym to może pomóc. Z Panem Bogiem.
bardzo piękna postawa,właśnie mimo wszelkich trudności łącznie ze wstydem czy strachem powinniśmy dawać świadectwo na istnienie Boga,siać ziarno,a Bóg zrobi resztę