Po co nam choroba?

Witam na moim blogu „Droga do Boga”. Dzisiaj tj. 1 maja 2017r. podzielę się refleksją na temat cierpienia i chorób. Kiedyś byłem wkurzony jak mając 19 lat dowiedziałem się, że mam WZW typu B. Jak lekarka mi powiedziała, że to koniec z imprezami i alkoholem. Byłem pełen złości po tej wiadomości. Myślałem jak to możliwe, że w młodym wieku gdzie wszyscy imprezują ja nagle mam to przerwać. Teraz się cieszę, że „dostałem” tą chorobę. Zmieniłem swoje podejście do alkoholu. Przestałem pić od kilku miesięcy. Tylko Bóg wie jakby wyglądało moje życie bez tej choroby. Ja mogę się tylko domyślać. Znając siebie i swoją chęć do picia i czasem nawet upijania się, mogę wnioskować, że moja „miłość’ do whisky mogłaby tylko się pogłębiać z czasem. Tak więc, choć może to wydawać się dziwne, jestem wdzięczny za tą chorobę, która uratowała mnie od alkoholu. Myślę, że w chorobie nie zawsze musimy się dopatrywać tylko czegoś złego. Wiadomo pierwsza moja myśl była, że to było dla mnie coś przykrego i smutnego. Z Panem Bogiem. Amen.
Teraz jako nowy cykl będę też dodawał fragment Pisma Świętego a cykl będzie się nazywał „Pismo Święte nie gryzie”.
Na pierwszy rzut idzie:
2 Księga Machabejska 7, 1-23
Męczeństwo siedmiu braci i ich matki
Siedmiu braci razem z matką również zostało schwytanych . Bito ich biczami i rzemieniami , gdyż król chciał ich zmusić , aby skosztowali wieprzowiny zakazanej przez Prawo . Jeden z nich , przemawiając w imieniu wszystkich , tak powiedział : « O co pragniesz zapytać i czego dowiedzieć się od nas ? Jesteśmy bowiem gotowi raczej zginąć , aniżeli przekroczyć ojczyste prawa ». Rozgniewał się na to król i kazał rozpalić patelnie i kotły . Skoro tylko się rozpaliły , rozkazał temu , który przemawiał w imieniu wszystkich , obciąć język , ściągnąć skórę z głowy i obciąć końce członków , na oczach innych braci i matki . Gdy był on już całkiem bezwładny , rozkazał go sprowadzić do ognia , bo jeszcze oddychał , i smażyć na patelni . Gdy zaś swąd z patelni szeroko się rozchodził , [ pozostali bracia ] wzajemnie razem z matką napominali się , aby mężnie złożyć życie . Mówili w ten sposób : « Pan Bóg widzi i naprawdę ma litość nad nami , zgodnie z tym , co Mojżesz przepowiedział w pieśni , która wyraźnie o tym świadczy w tych słowach : Będzie miał litość nad swymi sługami » . Kiedy pierwszy w ten sposób zakończył życie , przyprowadzono drugiego na miejsce kaźni . Gdy ściągnięto mu skórę z głowy razem z włosami , zapytano go : « Czy będziesz jadł , zanim ciało , członek po członku , będzie poddane kaźni ?» On zaś odpowiedział ojczystą mową : « Nie !» Dlatego on także z kolei został poddany katuszom , jak pierwszy . W chwili , gdy oddawał ostatnie tchnienie , powiedział : « Ty , zbrodniarzu , odbierasz nam to obecne życie . Król świata jednak nas , którzy umieramy za Jego prawa , wskrzesi i ożywi do życia wiecznego » . Po nim był męczony trzeci . Na żądanie natychmiast wysunął język , a ręce wyciągnął bez obawy i mężnie powiedział : « Od Nieba je otrzymałem , ale dla Jego praw nimi gardzę , a spodziewam się , że od Niego ponownie je otrzymam ». Nawet sam król i całe jego otoczenie zdumiewało się odwagą młodzieńca , jak za nic miał cierpienia . Gdy ten już zakończył życie , takim samym katuszom poddano czwartego . Konając tak powiedział : « Lepiej jest nam , którzy giniemy z ludzkich rąk , w Bogu pokładać nadzieję , że znów przez Niego będziemy wskrzeszeni . Dla ciebie bowiem nie ma wskrzeszenia do życia ». Następnie przyprowadzono piątego i poddano katuszom . On zaś wpatrując się w niego powiedział : « Śmiertelny jesteś , choć masz władzę nad ludźmi i czynisz to , co zechcesz . Nie myśl jednak , że nasz naród jest opuszczony przez Boga . Ty zaś zaczekaj , a zobaczysz wielką Jego moc , jak ciebie i twoje potomstwo podda katuszom ». Po nim przyprowadzono szóstego , ten zaś konając powiedział : « Nie oszukuj na darmo sam siebie ! My bowiem z własnej winy cierpimy , zgrzeszywszy przeciwko naszemu Bogu . Dlatego też przyszły na nas tak potworne nieszczęścia . Ty jednak nie przypuszczaj , że pozostaniesz bez kary , skoro odważyłeś się prowadzić wojnę z Bogiem ». Przede wszystkim zaś godna podziwu i trwałej pamięci była matka . Przyglądała się ona w ciągu jednego dnia śmierci siedmiu synów i zniosła to mężnie . Nadzieję bowiem pokładała w Panu . Pełna szlachetnych myśli , zagrzewając swoje kobiece usposobienie męską odwagą , każdego z nich upominała w ojczystym języku . Mówiła do nich : « Nie wiem , w jaki sposób znaleźliście się w moim łonie , nie ja wam dałam tchnienie i życie , a członki każdego z was nie ja ułożyłam . Stwórca świata bowiem , który ukształtował człowieka i wynalazł początek wszechrzeczy , w swojej litości ponownie odda wam tchnienie i życie , dlatego że wy gardzicie sobą teraz dla Jego praw ».
Tak sobie czytając ten fragment naszła mnie jedna myśl. My często boimy się przeżegnać mijając kościół jadąc autobusem czy tramwajem. Boimy się przeżegnać przed posiłkiem w pracy na stołówce. Czym że jest ten nasz lęk wobec lęku tych synów. Tam skórę z głowy im zrywano, palono ich żywcem w kotle. Czy nasza wiara, która nie przetrwała w tak małej próbie, dałaby radę w tak ciężkiej próbie śmierci?
https://www.youtube.com/watch?v=qnWOqrC2fCY&feature=youtu.be